Kim są dresiarze?
Słowo "dresiarz" - na
ile mi się to udało ustalić -weszło do oficjalnego obiegu języka
publicznego na początku 1996 roku. W konkursie "Gazety Stołecznej"
na "przepis na dobrą zabawę" zabrał głos czytelnik który
z gorzką ironią zaproponował wieczorny spacer po Starym Mieście
i późniejszą "ucieczkę przed dresiarzami-nożownikami".
W kilka miesięcy później głośne stały się afery związane z
warszawską dyskoteką Colosseum, lokalem wówczas bardzo modnym wśród
dresiarzy, i nagle znaleźli się oni na ustach wszystkich.
Co charakterystyczne - o dresiarzach mówi się wyłącznie źle.
Nigdy wcześniej nie było tak po wszechnic znienawidzonej
subkultury. Nawet o skinach i o ich "świecie prostych,
tradycyjnych wartości" sympatyzujące eseje pisali prawicowi
intelektualiści (patrz: Cezary Michalski "Skini, gorszy rodzaj
kontestacji"). Tej niechęci do dresiarzy nie da się wyjaśnić
tylko tym, że kojarzy się ich z gangami. Podmiejscy gangsterzy
bywają dziś bowiem arbitrami męskiej elegancji tak było w Polsce
w czasach bikiniarzy i tak jest dzisiaj w Ameryce w czasach hip
hopu. Nawet gitowcy - inna czysto przestępcza subkultura -
podpatrywani byli przez młodzież z tzw. dobrych domów. Modne wśród
studentów bywało wzbogacanie języka o zapożyczenia z grypsery
(np. "szamać" zamiast .jeść), tylko od dresiarzy nikt
niczego nie zapożycza. Ich obyczaje - na przykład wieszanie płyt
kompaktowych w samochodach w naiwnej wierze, że zakłóca to
policyjne radary - są powszechnym pośmiewiskiem. A raczej byłyby
nim, gdyby nie to, że dresiarze są też powszechnym postrachem.
Ciekawe, że na wschód od Bugu dresiarze już nie są subkulturą -
są normą, a nawet elitą. Protoplastami dresiarzy byli bowiem
polscy "handlowi turyści", którzy objeżdżali w latach
80, kraje bloku radzieckiego, handlując czym popadło. Dres był
idealnym strojem na ciężką podróż. Dla Niemców na przykład
dres stał się znakiem rozpoznawczym wschodnioeuropejskiego
handlarza, co wykorzystuje się już w tamtejszej kulturze.
Handlowych turystów uważano za pionierów kapitalizmu w Polsce,
dresiarze są już jednak ostatnią wyraźną kulturową
pozostałością po komunizmie. O ile uliczna walka np. punków ze
skinami mieści się w ramach szeroko pojętej cywilizacji Zachodu,
o tyle dresiarz w tym towarzystwie to prżedstawiciel Wschodu.
Dlatego zgodnie rzucą się na niego i punk, i skin, a także
hiphopowiec, metal, depesz, szalikowiec, motocyklista i ktokolwiek będzie
przechodzić w pobliżu.
Dresiarz nie jest skrępowany wartościami cywilizacyjnymi Zachodu,
którym na swój sposób wierni pozostają członkowie innych
subkultur. Nawet anarchista, odrzucając ład społeczny, czyni to w
sposób świadomy - dresiarz tymczasem ładu społecznego po prostu
nie rozumie. Jedynym wyznacznikiem ładu społecznego są dla niego
łatwe i szybkie pieniądze, dlatego nosi markowy" dres i złoty
łańcuch na szyi. Dziś często mawia się, że pieniądze
zdetronizowały inne wartości, takie jak wykształcenie czy zawód,
z roli wyznacznika prestiżu. Gdyby tak było naprawdę, wszyscy
stalibyśmy się dresiarzami. Tym, co nas od nich odróżnia, jest właśnie
uznawanie innych wartości poza pieniędzmi.
Wojciech Orliński