Streszczenie "Chłopów"
Folklorystyczna powieść
erotyczno-kryminalna w czterech tomach.
We wsi Lipce żyje sobie zamożny przedstawiciel klasy chłopskiej -
Maciej Boryna, chłop jurny i przaśny stanu cywilnego wdowiec. A że
jeszcze może, potrzebna mu baba. Upatrzył on ci sobie miejscową
miss, Jagna jej było. Ponieważ wydajność z hektara miał dużą,
to i długo Jagusi namawiać nie musiał i do ożenku skłonił, co
ksiądz proboszcz w papierach parafialnych przyklepał. Wesele się
odbyło jak trza; goście rzygali dalej horyzontu, a jeden stary
parobek Kuba wykonał własnoręcznie na sobie zbieg chirurgiczny
amputacji nogi siekierą, znieczuliwszy się uprzednio odpowiednią
ilością wysokooktanowej okowity. Małżeństwo to było wyraźnie
nie na rękę Antosiowi - synowi starego Macieja. Liczył on na
ojcowskie hektary, a tu mu przyszło eksmitować się z chałupy
wraz z małżonką i dzieciskami. Ale zawzięty był to chłopak, więc
zaczął robić staremu na złość, często korzystając erotycznie
z przemiłego ciałka Jagny, na co ta przystawała chętnie, bo
Antek przystojnym był i znał się na rzeczy. Ten gorący romans
podgrzewał dodatkowo stary Boryna, który kiedyś chciał sfajczyć
stóg siana, w którym baraszkowała jego małżonka z Antonim. Szczęśliwie
zdołali wycofać się na czas.
Wiosenną porą, wybrali się chłopi do pańskiego lasu, coby
drzewa nakraść, a tam zaczaił się na nich gajowy z pomocnikami.
Zrobiła się galanta zadyma, w czasie której Boryna otrzymał
celny cios kołkiem w banię i padł na polu chwały. Antek, mimo że
znielubił starego, honorowy był gość i krzywdy tatowej znieść
spokojnie nie mógł. A że był szybki w rękach, to i z gajowego
nie było co zbierać i trzeba było zatrudnić nowego, bo się
zrobił wakat. Antek poszedł do pierdla, ale czegoś wyroki wtedy
niewysokie były, bo latem załapał się na amnestię i do wsi wrócił.
Stary Maciej nie wylizał się z ran tłuczonych główki i odwalił
kitę, czyniąc Jagusię apetyczną wdówką.
Brak uregulowanego życia płciowego popychał ją do licznych
romansów z obywatelami Lipiec, na co krzywym okiem patrzyły ich ślubne.
A Jaguś była coraz bardziej zuchwała i powiodła na pokuszenie
nawet jednego niewinnego studenta seminarium duchownego. I tu sparzyła
się na amen. Rozhisteryzowane dewoty podburzyły swoich chłopów i
zafundowały jej eksport ze wsi na furmance wypełnionej nawozem
naturalnym.
Reymont zaś, za swoją pismaninę dostał Nobla i żył sobie długo
i bogato.
Źródło: Humor szkolny - gazeta szalonego małolata